Pojechałem na
Filipiny po moim roku sabatycznym. Byłem podekscytowany, aby zobaczyć moje
miejsca, przyjaciół, znajomych i ... oczywiście mój dom. Filipiny, w pewnym
sensie, są, i na zawsze pozostaną, moim domem, w którym spędziłem długie lata
mojej misjonarskiej posługi. Przed podróżą już wiedziałem, że będzie to moja ostatnia
podróż na moją filipińską misję. W między czasie, dowiedziałem się bowiem, że
moją nastepną placówką jest seminarium sercańskie w Chicago. Pracował więc będe
w Prowincji Amerykańsiej, ale formalnie będę należał do Regionu Filipińskiego.
To mi bardzo odpowiada, bo mimo zmiany pozostaje mi nadzieja, że po pewnym
czasie, na Filipiny wróce.
W czasie tej
ostatniej podróży towarzyszył mi ks. Piotr, sekretearz misji zagranicznych
Prowincji Polskiej. Od paru lat zajmuje się on zbieraniem środków na potrzeby
misjonarzy i wszelkich misyjnych projektów. Ma on duży udział w budowie wioski
dla ofiar tajfunu i ośrodka dla poszkodowanych dziewcząt w Cagayan, tutaj na
Filipinach. Byla to więc dla niego całkiem robocza podróż.
Manila
W Manili
przywitał nas ulewny deszcz. Padało w tym wielkim mieście już od kilku dni.
Widać to było wszędzie po zalanych ulicach i terenach przy-rzecznych. Wiele
dróg nie było przejezdnych. Dlatego więc, z lotniska do naszego domu
formacyjnego, podróżowalismy ponad 2,5 godź. Tuż przed naszym przylotem, na
Luzonie lądowało dwa tajfuny. A trzeci był w drodze. Dla kogoś nowego, mogło to
oznaczać strach i nawet panikę. Dla nas starych bywalców to normalka. Deszcz i
małe tajfuny, to typowa lipcowa pogoda na Filipinach.
Mieszkaliśmy w
Dehon House. To nasze sercańskie seminarium, Teologia. Tu mieszka i uczy się 18
studentów. Połowa z nich to Wietnamczycy. Paru innych studentów ma swoje roczne
praktyki w parafiach, i mieszka poza saminarium. Piotr chętnie z nimi rozmawiał.
Zawarł zapewne wiele nowycch znajomości i kontaktów do Facebooka. Był jednak
trochę zaskoczony, gdy dowiedział się, że kilku z nich, dojeżdża daleko na
swoje tygodniowe zaangażowania, na tzw. Payatas, czyli na wielkie wysypisko
śmieci. Mieszka tam 100 tys. ludzi, i utworzone są, na tych terenach, dwie
wielkie parafie. Ludzie żyją tam z segregowania i sprzedaży śmieci. Nasi
studenci chętnie pracują z tamtymi biednymi, i często powtarzają, że Sercanie
powinni pracować w tego rodzaju parafiach i sytuacjach. Taki jest nasz
charyzmat.
Cagayan de Oro
Następnym naszym
celem było miasto w północnej częsci wyspy Mindanao, Cagayan de Oro. To duże,
pół milionowe miasto. 90% mieszkańców to Chrześcijanie. Jest tam duży
Uniwersytet Katolicki, i to zadecydowało o takiej właśnie lokalizacji naszej
Filozofi. W domu formacyjnym (SacredHeart Formation House) miszka i uczy się
ponad 50 studentów. To aspiranci i postulanci. Podobnie jak w Manili, połowa z
nich to Wietnamczycy. W tym domu pracowałem przez ostatnie 8 lat. Tu czuję się
jak w domu.
Cagayan to
miejsce na Filipinach, gdzie sercanie są najbardziej liczni i tu mają najwięcej
dzieł: dom formacyjny, Administracja Regionu, Biuro dobroczyńców, dwie parafie
i kilka dzieł społecznych: Higaonon, Kasanag i ten najbardziej znany, Wioska
Matki Bożego Miłosierdzia. Wszystkie te miejsca Piotr pragnął odwiedzić. Ale
najwiecej czasu spędził we Wiosce, która dla niego jest wiodącym zaangażowaniem
na Filipinach. Piotr wybudował wiele domów i całe przedszkole we Wiosce.
Dlatego też, byl tam przyjmowany z pełnymi honorami. Jego odwiedziny
zaaowocowały dalszą współpracą na wielu frontach. We wiosce, która jest
miejscem schronienia dla ofiar tajfunu Sendong, mieszka już 600 rodzin, które
wciąż potrzebują wszelakiej pomocy.
Zamboanga del Sur
W kolejnym tygodniu
naszego pobytu, pojechaliśmy daleko na zachód wyspy Mindanao. To prowincja,
gdzie Sercanie zaczynali swoje misje na Filipinach 25 lat temu. Do dziś mamy
tam 2 parafie, nowicjat i dom rekolekcyjny w planach. W nowicjacie jest obecnie
7 nowicjuszy. A sam nowicjat jest położony wysoko na wzgórzu w pięknym miejscu.
Wielu smiało twierdzi, że jest to najładniejszy dom formacyjny w całym naszym
zgromadzeniu.
Jednym z powodów
naszych odwiedzin w prowincji Zamboanga, było spotkanie wszystkich sercanów w
Regionie PHI. To taki zwyczaj, aby wszyscy spotkali się raz w miesiącu przez
dwa dni. Na spotkanie przyjechali wszyscy, nawet Manila przyleciała samolotem.
Te miesięczne spotkania, były od poczatku naszego tu isnienia, i one są filarem
naszej tutejszej misji. W czasie spotkania każdy ma okazję podzielić się swoimi
radościami i smutkami, oraz problemami. Potem następuje podsumowanie
dotychczasowej pracy, oraz planowanie na kolejne miesiące.
Kumalarang
Spotkanie miało
miejsce w naszej najstarszej parafi w Kumalrang. Sercanie pracują tu już 26
lat, a więc od samego przyjazdu na Filipiny. To rownież moja pierwsza parafia,
gdzie pracowałem przez 3 lata. Kumalarang słynie z czestych potyczek i
niesnasek pomiędzy Chrześciajanami i Muzułmanami. Zawsze więc pokój, bezpieczeństwo
oraz budzenie świadomości i dialogu między religijnego były tu ważnymi celami
duszpasterskimi. Często ta parafia uznawana jest za problematyczną, trudną i
niebezpieczną.
Podczas naszego
spotkania, gdzie było obecnych 30 sercanów, a w tym, ponad połowa to nie
filipińscy misjonarze, czuwał cały pluton żołnierzy, w pełnym uzbrojeniu i
gotowych do akcji. Ich obecność, wywołała sprzeciw i zdziwienie wielu. Z zasady
bowiem, jako misjonarze, mieszkamy i żyjemy bez obstawy i nadzwyczajnych środków
bezpieczeństwa. W ten sposób, jesteśmy blisko miejscowej ludności i również zdobywamy
ich zaufanie i ochronę.
Nasz krótki pobyt
na Mindanao był bardzo intensywny i owocny zarazem. Mimo napiętego programu,
mieliśmy również okazje na odwiedziny znajomych, zwiedzanie ciekawych miejsc i
spędzenie wolnego czasu na plaży (Initao).
Była to wiec
bardzo ciekawa i pozytywna podróż. Jak wspomniałem na początku, głownym moim
celem było odwiedzenie braci i przyjaciół, oraz powiedzenie im „good bye.”
Mimo, że nazwałem ją „ostatnią podróżą,” i zapewne jest ona taką przed moją
kolejną mijsą w USA, w rzeczywistości jednak, wierzę, że tu jeszcze wrócę i to
wkrótce. Nie sądzę, że długo wytrzymam bez moich wspaniałych przyjaciół i uśmiechniętych
od ucha do ucha Filipińczyków. Nigdzie bowiem, mimo, że mieszkają oni wszędzie
na całym świecie, najpiękniej uśmiechają się właśnie tu na Filipinach. A więc
do zobaczenia wkrótce...
Salamat po
I traveled back to the Philippines after a year of my sabbatical.
I was excited to see my friends, places, changes and … my home. It was great to
be there. The sad part of this story is that I had to say goodbye to everyone. It least to
say bye for now. I hope to be back in the Philippines as soon as possible after
my present assignment in Chicago in the US Province. It is not yet when I will be finished there.
Fr Piotr, the Polish SCJ, who is vice mission secretary and
works as the fund collector for missions, accompanied me on the short trip to
the Philippines. Below there are a brief summary of this remarkable journey.
Manila
Manila welcomed us with rain. It poured “cats and
dogs.” It was a typical tropical rain. In fact there were two typhoons that
landed at the same time in Northern Luzon not far away from Manila. A few days
later, a third one arrived. It caused low pressure and heavy rain. As it
usually happens during the rainy season Manila was partially flooded and pretty
messy. Bros Dennis and Roger, who picked us up at the airport, traveled with us
to the formation house more than 2.5 hours away.
We safely reached the SCJ Theological House in QC. It is
named: Dehon House. There are 18 SCJ students in this formation house at the
moment. Half of them are Vietnamese. A few other studentss live in the SCJ
parishes in Mindanao where they have their regency year. Fr Piotr, who mingled
well with many of them, was surprised that some of them have their weekly
apostolate in Payatas. It is a parish built on a huge damp area. In this
basurahan (a garbage place) more than 100,000 people live and work.
The SCJs believe Dehonians should work among the poor and in the most challenging areas.
The SCJs believe Dehonians should work among the poor and in the most challenging areas.
Cagayan de Oro
The next stop of our journey was in Cagayan de Oro. This
city of Northern Mindanao is inhabited by 500,000 people. About 90% of them are
Christian. In this city there are a few SCJ houses, social projects and two
parishes. It is absolutely the most concentrated area for the SCJs. Our headquarters,
with the Regional Superior, is also there. We stayed at the Sacred Heart
Formation House. There are over 50 SCJ students living here. They are Aspirants
and Postulants. It was a place where I stayed and worked for the last eight
years. The warmest welcome was prepared by the Dehonian Youth. Both of us,
Piotr and I, felt very much at home.
The formation house in Cagayan became a place (our camp)
where we were based and traveled from to many other places in Mindanao. We
visited most of the nearby social projects: Kasanag, Higaonon, Dansolihon and a
parish of Aluba. The most important visit was to the Village of the Mother of
Divine Mercy in Opol. It is a community of 600 families, victims of the typhoon
Sendong. Piotr is one of the benefactors of the village. He started and
completed the kindergarten for 100 children. He will continue his support and
fruitful contact in the village and other projects as well.
Zamboanga del Sur
In the next week we traveled far west to the SCJ missions
in Zamboanga del Sur. There are two parishes and the SCJ Novitiate. We have seven novices this year in the novitiate. Someone said the Novitiate in Dumalinao is
the most beautiful novitiates of all the formation houses in the entire
Congregation. To judge this statement you have to visit it yourself. One day
was dedicated as the regular meeting day of the Region. All the SCJ came to share, evaluate and to plan the next
meeting. Even the guys from Manila traveled by plane to attend the meeting.
Indeed, the monthly meeting has a long and strong tradition in the Philippine
Region. It became one of the pillars of the mission and the SCJ community.
Kumalarang
The meeting took place in Kumalarang. It is a little town in
the West of Mindanao where there are many Muslims. This place is famous because
of some troubles and lack of peace between the Christians and Muslims. The SCJ
have run this parish from the beginning when the parish was formally founded 25
years ago. During our meeting we had a pluton of soldiers to protect us from
danger. However many of us agreed that it was not necessary to fatigue the local authorities
and the soldiers since the atmosphere was very peaceful that time. The SCJ
priests and brothers constantly work and live simply close to the local people. Thous there are always “on post day and night” without any bodyguards. I
had the honor to be assigned and work in Kumalarang from 2003-2005. It was unforgettable period of my life.
During our tour of Mindanao we had enough time to visit our
best friends, play football with the students, shop in the huge malls and stop by a beautiful sunny beach in Initao.
It was a very memorable and interesting visit, a great vacation
and a time to recall the past. Personally, for me, it was opportunity to say
hello and goodbye for now to the SCJ brothers, students and friends - the people
I had an occasion to work with and live for 12 years. I
will treasure these people and experiences in my heart and memory forever.
Salamat po
Welcome by the Dehonian Youth |
In the formation house CDO, despedida |
Piotr in Kasanag |
Village of the Mother of Divine Mercy |
In front of the new kindergarten |
Meeting in the Village |
Outing with Friends... |
Fr Showe in Kumalarang |
Gathering of all the SCJ in Kumalarang, Eucharist |
Manila, with the SCJ Scholastics |
Those people look like they`re very happy! Everyone has a smiled face, so it must be real christian community there :-)
OdpowiedzUsuń